'Bang Bang...my baby shut me down....Bang...
Dzien pelen niespodzianek. Zostalam brutalnie obudzona poprzez lizanie po nosie o godz. 5:34 - sygnal ze trzeba wyprowadzic Satiego bo zaraz mu puszcza zaworki. No wiec nie bylo innego wyboru - trzeba bylo wstac. Rzecz jasna kiiedy tylko wrocilam znowu polozylismy sie z Satim. O 7:15 zadzwonil budzik zeby dac mu jedzonko. Zjadl i znowu poszlismy spac. O 10:30 wpadl wujek - zapomnialam ze umowilam sie ze podwiezie mnie do Marleny. No wiec zeskrabalam sie z lozka, ubralam pierwsze lepsze spodnie i bluzke i wpadlam z Satim i jego wszystkimi akcesoriami do samochodu. U Marleny w domu niestety zimno jak na Syberii :) Przez 4 godziny razem z Satim telepalismy sie po kryjomu ;) Kiedy przyjechala pani M., rozpalila w kominku i zrobila obiad [lubie jesc u nich obiady, bo sa naprawde pyszne :)]. Pozniej przysunelysmy sobie fotele do kominka oparlysmy nogi o polke nad glowami, a materac Satiego polozylysmy sobie miedzy fotelami a kominem. I zaczelysmy rozmawiac. Rozmawialysmy chyba przez 8h bez przerwy siedzac przy palacym sie kominku - jedynemu zrodlu ciepla :) Bylo naprawde milo - ja zalilam sie ze wszystkich spraw zwiazanych z G., a ona rozbawiala mnie opowiesciami o Cieciu [za duzo opowiadania, zostawie to na kiedy indziej :)]. Bylo milo. Pozniej pani M. zrobila karpatke, zjadlam 4 kawalki [a co bede sobie zalowac ;)], wypilam herbatke i spowrotem przed kominek. Wrocilam wlasciwie pol godzinki temu. Moj Swirek i Muchomorek dostal kreclka i biegal w kolko za wszystkimi koscmi, pilkami nie wspomijajac juz o butach i nogawkach od spodni. Na szczescie juz padł i spi u mnie na kolankach :) Bardzo udany dzien :)
Dodaj komentarz