...
Gdy sparszywieję znów
-zamknij się w sobie, zaciągnij rolety powiek
gdy sparszywieję znów
- chwyć się cieniutkiej niteczki pewności, że minie - to minie
Ostatnie tygodnie spędzam w książkach. Ogrom materiału do nauki mnie przytłacza, spędza sen z powiek, wrzody na żołądku in progress. Stresu od cholery. Jakby tego było mało sytuacja z P. uległa drastycznej zmianie, w chwili obecnej mój związek wygląda tak, ze… nie wygląda. Praktycznie od tygodnia się do siebie nie odzywamy. Czuję się niepotrzebna. Bardzo niekochana. Sporą część czasu nielubiana. Mimo to czekam na rozwój wydarzeń. Nie chcę sama robić nic – nie mogę sobie pozwolic na żadną dystrakcję w tym momencie. Najważniejsze są teraz studia. Jeszcze dwa lata temu gdyby ktoś powiedział mi, że to powiem, spojrzałabym na niego z politowaniem ;)
Przez ostatnie 2 miesiące zastanawiałam się co będzie za 2 lata. Skończę studia i.. I właściwie stwierdziłam, że chyba nie chcę jeszcze ich kończyć. Zastanawiałam się nad podjęciem kolejnych. W Wielkanoc dużo czasu spędziłam z rodziną. Usłyszałam wiele, wiele historii na temat przeżyć członków rodziny ze służbą zdrowia, szpitalami etc etc… niektóre te historie były tak smutne, tak trudne do wysłuchania, że człowiek po prostu nie był w stanie uwierzyć jak takie rzeczy mogą mieć miejsce w cywilizowanym kraju. Były momenty w których po prostu spuszczałam głowę, bo łzy napływały do oczu, że moich bliskich, ludzi na których tak bardzo mi zależy spotkały takie rzeczy. W trakcie tego czasu miała też miejsce rozmowa z P. Opowiadał mi, że na zajęciach z socjologii, kłocił się z prowadzącym na temat czy lekarz powinien być przede wszystkim dobrym specjalistą czy dobrym człowiekiem. P. twierdził, że powinien być przede wszystkim dobrym specjalistą, bo to jest jego obowiązek, nie musi być dobrym człowiekiem, to nie jest niezbędne. Kolejny raz zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Jeśli chodzi o P. – wiem, ze kiedys będzie swietnym lekarzem, bo to jego pasja, jest jednym z najbardziej pracowitych i ambitnych ludzi jakich znam. Ale.. dla mnie potrzeba jeszcze czegoś więcej. Wracając do tego od czego zaczęłam – od 2 miesiecy zastanawiam się czy nie zdać matury z fizyki w przyszłym roku i na 5 roku nie zacząc studiować medycyny. Nigdy nie było to moim docelowym planem ani marzeniem, moje aktualne studia, są chyba tym co zawsze chciałam robić. Tylko.. Po prostu czuję, że chciałabym zrobić cos więcej. Chciałabym móc pomagać, bo są ludzie którym nikt pomagać po prostu nie chce.. I to jest po prostu przykre. Przez 2 m-ce bylam przekonana, że sprobuje. Jeśli się nie uda – nic się nie stanie. Jednak w ciągu ostatnich dni mój zapał maleje… to co się dzieje teraz na uczelni sprawia, że ledwo daje rade. Stres nieziemski. Brak oparcia w kimkolwiek. I myśl, że miałabym tak spędzić kolejnych 7 lat.. przeraża. Wiec nie wiem. Nie wiem co zrobic ze swoim zyciem po prostu, żeby miało jakiś sens.
Kumcia
Dodaj komentarz