Bo ile mozna dluzej?
Znowu. Znowu czuję ze jestem do niczego, ze nic nie ma sensu, ze dla nikogo nie jestem ważna... znowu jest mi cholernie zle. Mam juz dosc ze tego ze wszyscy maja mnie za kogo kim przeciez nie jestem... jedni za rozpieszczonego dzieciaka, drudzy za samolubna egoistke... nie moge sobie z tym wszystkim poradzic... z tym ze jestem sama, z tym, że nikt mnie nie rozumie, nikt nawet nie chce rozumiec. Wszysccy mysla ze moga ze mna robic co chca i nikt nie liczy sie z moim zdaniem. Chociaz mowie NIE i tak zawsze wychodzi na to ze musze sie w koncu zgodzic...bo inaczej slysze "dobre ze wszyscy nie są tacy jak ty", "nie powiem ci co o tobie mysle bo...". Mam juz tego po prostu dosc. Nic mi z tego wszystkiego nie wychodzi. Pracowałam ponad godzine nad pewnym plakatem, kiedy zahaczylam reka o pojemnik z woda wszystko sie zalało, cala moja praca zostala zniszczona... i tak jest ze wszystkim. Mam juz dosc, serdecznie dosc takiego zycia. Z. twierdzi ze skoro jest chociaz jedna osoba ktorej na mnie zalezy to warto zyc... ale ile moge myslec o tej jednej osobie...o niej? Jest tak daleko stąd a ja po prostu nie ma siły, po prostu nie mam czasem siły ciągnąc tego dłużej... bo ile mozna...
Dodaj komentarz