'jesli wiesz co chce powiedziec..'...
Po przeczytaniu notki Banshee, ktora z kolei napisala o notce InnejM, ktora przeczytalam troche wczesniej sama zaczelam myslec nad tymi szarymi masami, jak to jest ze mna. Doszlam do troche niepokojacych mnie wnioskow, bo hmm.. u mnie nigdy nie bylo zwyczajnie i normalnie. Zupelnie niezaleznie ode mnie, ale tez i zaleznie. Kiedys chcialam odbiegac od wszystkich stereotypow, ktorych szczerze nienawidzilam. Od zawsze mialam i dalej mam zyliard zainteresowan. Studiuje farmacje, a chcialabym rownoczesnie studiowac grafike, architekture wnetrz, ewentualnie malarstwo sztalugowe. Kocham fotografie. Jesli mam wolna chwile maluje. Salvador Dali to moj mistrz. Kopiuje go namietnie. Persistencia de la memoria wisi w tej chwili nad moja glowa, przede mna rosa meditativa. Co dalej.. jezyki. W tamtym roku zaczelam hiszpnski, w pazdzierniku zapisalam sie na sobotni kurs chinskiego. Nie wiem po co, ale zawsze chcialam, wiec czemu nie. Gdyby nie to ze w piatek, przed pierwszymi zajeciami wypilam 8 browarow i co logiczne nie wstalam na nie w sobote pewnie bym go kontynuowala. Odlozylam to na przyszly semestr, hiszpanski tez, grafik zajec na uczelni w tym roku nie pozwala. Nie jestem osoba ktora spotyka znajomych na kazdym kroku. Mam paczke znajomych z ktorymi zawsze sie spotykam przy piwie. I kilka pojedynczych osobnikow z ktorymi tez spotykam sie na tyle na ile moge. Nie nawiazuje łatwo kontaktow, daje sie poznac po dlugim czasie, dopiero kiedy czuje sie pewnie i otwieram sie dla ludzi. Jestem mało asertywna, ale nie przeszkadza mi to ani troche. Jesli ktos mnie o cos poprosi, w nocy o północy jesli tylko moge, pomoge. Lubie to. Zupelnie szczerze.
Zdarzaja mi sie rzeczy niemal nadprzyrodzone. Poczawszy od zatrzaskiwania sie we wlasnym mieszkaniu po pech na kazdym innym polu. Jestem psujem wszystkich elektronicznych rzeczy. Do laptopa mam klawiature podpieta przez usb. Jak popsulam oryginalna, nie przyznam sie, bo mi wstyd. Moja wina moja wina moja bardzo wielka wina. Psuje tez inne pozyteczne maszyny jak np ipod. Obecnie to moj czwarty bodajze. Pierwszy upadł drugi sie spalil trzeci po prostu nie dzialal. Czwarty działa - ma tylko pekniety na 10 kawalkow wyswietlacz i niedzialajaca 1/8 czesc wyswietlacza :) W okresie listopad 2009-marzec 2010 jezdzilam sobie samochodem bez predkosciomierza, licznikow i kontrolki paliwa. Jakies 3 tygodnie temu o dziwo wszystko naprawilo sie. Samo :)
A calosciowo, w zyciu?
Od mniej wiecej 13/14 roku zycia mieszkalam juz sama w domu w malej miejscowosci na Podkarpaciu. Mniej wiecej w tym wieku oznajmiłam wszem i wobec, ze chce stdiowac farmacje tu i tu, na tej i na tej uczelni. Wszystko szło w tym kierunku, w 1 kl liceum wyjechalam pierwszy raz do Stanow, do rodziny. Wszyscy mi mowili, ze tylko na wakacje, tylko na 3mce. Dlatego tez wielkim szokiem i rewolucja okazalo sie ze miesiac przed powrotem rodzice zabraniaja mi wrocic i kaza zostac. Tamten miesiac wspominam jako jeden z gorszych w moim zyciu, bo jedyne co z niego pamietam to morze łez i błaganie ojca o to zeby mi pozwolil wrocic. W koncu sie udało, dzien przed data powrotna na bilecie postawilam na swoim, chociaz do konca nie moglam uwierzyc ze naprawde mi sie to udalo, dopiero w samolocie to do mnei dotarlo. Wrocilam.Teraz nie dziwie sie moim rodzicom w sumie, bo sama nie wiem jak postapilabym ze swoim dzieckiem. Sama sie sobie dziwie, ze wyszlam na ludzi, bo czasem patrze na terazniejszych 15latkow, ktorzy mimo obecnosci rodziny, normalnego domu, wygladem zachowaniem i zawartoscia mozgownicy odstraszaja od siebie na kilometr..a mi sie udalo, chociz nie mialam nic z tych rzeczy, a duzo wiecej na glowie. W 3 liceum zwiazalam sie z P. - znowu wbrew wszystkiemu i wszystkim. Ja daleka od kanonu pieknosci wzrostu-180cm, on, przystojniaczek wyrywajacy co lepsze miss szkoly- 168cm wzrostu. Wbrew wszelkim stereotypom, trwamy tak sobie - z malymi przerwami- do dzis. W zwiazku na 650km odleglosc, lub jesli podawac w jednostkach czasu -11godzinna. Po maturze przyszly dlugie, fajne wakacje. Choc stresujace nieco.. mi zabrakło 1 pkt zeby dostac sie na dzienna farmacje TU gdzie jestem teraz, P. nie dostal sie na medycyne. Mimo ze dostalam sie do kazdego innego miasta do ktorego zlozylam papiery, poszlam tam gdzie chcialam na wieczorowe, po roku sie przeniosłam na dzienne. P. zdecydowal ze nie pojdzie nigdzie na studia, zostanie w domu i bedzie sie uczyl caly rok zeby poprawiac mature. Bylo mu ciezko, wszyscy przyjaciele, ja, wyjechali. Zostal sam w 15tys miescie, nie mial nawet z kim wyjsc na piwo. Przyjezdzalam do niego na weekend co 2 tygodnie, czasem tydzien w tydzien. Wakacje po 1 roku byly cudowne. P. dostal sie na studia. Pazdziernik przetrwalismy. W polowie listopada po ktorejs z coraz czestszych kłótni, powiedzial, ze nie czuje juz chyba nic do mnie, ze wypalilo sie. W tym samym czasie moi rodzice zaczeli sie rozwodzic, co bylo jedna wielka wojna, ojciec i brat zachorowali na serce, drugi rok na uczelni dawal bardzo w kosc. Listopad-grudzien-styczen to taki czarny okres w moim zyciu. Chyba moge powiedziec ze bylam w dosc ciezkiej depresji, dobijala bezsennosc, a kiedy juz udawalo sie zasnac pamietam, ze co jakis czas wtedy powtarzal mi sie sen, ze spotykalam P., on mowil jak bardzo za mna teskni jak bardzo mnie kocha i chce byc ze mna. I wtedy sie budziłam i docierało do mnie ze to tylko sen. Dobijał brak jakiejkolwiek najmniejszej checi do czegokolwiek, do zycia, do smiechu, do ludzi.. Swieta Bozego Narodzenia 2009 byly najgorszymi w moim zyciu. Jak co roku wyjechalam do rodziny. Noc przed powrotem pojechalam pozegnac sie z ojcem. Był wtedy pijany. Zły, wrecz wsciekły. Trafi lam na zły moment. Uslyszalam, ze jestem złym czlowiekiem. Pusta, wyrachowana idiotka. Ze jestem przy nim tylko dla pieniedzy. Tylko dlatego, ze postawilam sie i powiedziałam zdanie broniace mame. Tego wieczoru po raz drugi w zyciu obiecałam sobie, ze nigdy nie bede od niego, ani od nikogo zalezna. Wrocilam do Polski, bylo gorzej niz przed wyjazdem. Znowu bezsennosc. Nie moglam nic jest, wszystko co jadlam od razu zwracalam z powrotem. Lepiej zaczelo byc w lutym, w duzej mierze dzieki kilku naprawde niesamowitym ludziom, ktorych bez watpienia moge teraz nazwac przyjaciolmi. Ciagle bardzo przezywalam rozstanie z P., ale zycie jakos szło dalej, a ja znowu zaczelam isc razem z nim. Diametralna zmiana nastapila na wiosne. Dziwnym zbiegiem okolicznosci. W maju, zaczynały sie juwenalia. Na drugi dzien mialam miec wazne kolokwium z fijzologii w pewnym sensie decydujace o dopuszczeniu do egzaminu. Robiac poranny przeglad prasy, weszlam na nk i zobaczylam ze P. dodał zdj, ktore skomentowala jego ówczesna jak sie okazało dziewczyna. Cholernie ukuło. Zadzwonilam do kolezanki, ktora namawiala mnie na impreze, ktora inaugurowala ropoczecie juwenaliow jej uczelni i powiedzialam 'a ch* ide'. Poszłam na przystanek. Zapytalam stojacego tam goscia czy jechał juz ten i ten autobus. Odpowiedzial ze ma nadzieje ze nie, bo wybiera sie na impreze i nie chce sie spoznic. Jak sie pozniej okazalo ta sama impreze na ktora jechalam ja. I tak poznalam K., dzieki ktoremu wreszcie udalo mi sie zapomniec o P., uwierzyłam w siebie i wszystko wrocilo do normy. Na 2 mce. Potem wrocil P. I ja wrocilam do niego. Znow wbrew wszystkim i wszystkiemu. Ale to juz inna historia, na inna notke. I tak to wygladalo. Kilka lat w wielkim skrocie, ktory i tak zajal o wiele wiele za duzo miejsca.
Czemu dajesz mi nadzieje, w którą mimo wszystko nie wierze... I niby tu jest miłość.. zazdroszcze..
:*
Hehhe :)
A tak poważnie, serio-serio..to choć wiem,że w tej notce piszesz o wielu ciężkich momentach, chwilach, przykrościach..aczkolwiek ta notka mnie urzekła. Twoja osoba mnie urzekła :)
Aż mi się cieszy 'micha' ;):P
Kumcia
Dodaj komentarz