'najlepiej było wtedy kiedy miałam...
Za każdym razem nie wiem od czego zacząć po dłuższej przerwie. Szczególnie, kiedy wydarzyło się tak wiele. Święta miały być samotne. Postanowiłam nie wyjeżdżać do rodziny, ani nie wracać ze znajomymi do rodzinnego miasta. Do rodziny nie chciałam, bo raz – pojade w lipcu, dwa – nowa kobieta ojca już z nim zamieszkała, mama o ile już o tym wie pewnie wariuje, więc postanowiłam sobie oszczędzic stresu, zwiazanego z nimi wszystkimi. Do mojego miasta nie wyjechałam, bo nie chciałam spotykać P. Rozstaliśmy się 10 marca. Nie wytrzymałam w momencie, kiedy wylądowałam w nocy wyladowalam w szpitalu i leżąc na łóżku w SORze, pisząc mu o tym, jedyną oznaką zainteresowania było kilka smsow z rodzaju ‘czemu’, ‘co ci podali’, ‘aha’. I kolejny wieczorem nastepnego dnia z pytaniem czy zostalam na noc czy mnie wypisali. Przed incydentem w szpitalu były 2 tygodnie ciszy. Już w Nowy Rok było bardzo źle. Mowię sobie, a raczej wmawiam sobie, że zrobiłam dobrze, dobrze dla siebie. Żeby jakoś zagłuszyć wyrzuty sumienia… zostawiłam go w ciężkiej depresji. Nie zrobiłabym tego gdybym miała choć cień wiary w to, że obojętność jest spowodowana tylko i wyłącznie lekami, że one chwilowo zabiły uczucia. Ale to nie to.. po prostu po tych czterech latach się wypaliliśmy. Nie dało się już nigdy przywrócić tego, co kiedyś straciliśmy.
Podczas tej ‘ostatniej’ rozmowy oboje stwierdziliśmy, że przeciez nie urwiemy ze sobą kontaktu, że to byłoby bez sensu, za dużo nas łączy, wszyscy wspólni znajomi, przyjaciele, miasto, wszystko co było w ciagu tych czterech lat.. powiedział, ze zawsze mogę na niego liczyc jeśli cos. Ja, że z mojej strony zawsze będzie mogl liczyc na to samo. Mimo to, od tego czasu napisałam tylko raz, żeby upewnić się, że u niego wszystko dobrze. Odpisał, wymieniliśmy może 2-3 smsy. Usunął najpierw mnie ze swoich znajomych na fb, potem usunął konto. Chyba nie chce mieć zbyt wiele ze mną wspólnego. Dlatego na święta zostałam, chciałam, żeby spokojnie spędził te kilka dni w roku, których ma niewiele z przyjaciółmi, w takiej atmosferze jaka była z nimi zawsze.
Wbrew oczekiwaniom, nie spędziłam ich samotnie – został mój bardzo dobry kolega, więc w sobote zrobiliśmy wielkie zakupy w hipermarkecie, gotowaliśmy żurek, robiliśmy sałatkę, jajka faszerowane i piliśmy litry piwa. A wczoraj, po śniadaniu, urządziliśmy ucztę kinomana oglądając film za filmem. Miłe święta. Bez atmosfery stricte świątecznej, aczkolwiek leniwe i wesołe. No i nasze metalowe, pijackie pisanki! [+promocyjna pisanka proszku vizir ;)]
Dziś siedzę już sama, pijąc kolejnego żółtego reddsa. Od jutra koniec z nimi – od sierpnia przytyłam 10 kg, efekt zajadania i zapijania stresu i kłopotów ;) do diet nie mam serca, do sportu tym bardziej, wiec chyba zrobię specjalną puszkę ze swoim zdjęciem i napisem ‘zbieram na liposukcje’ i rozstawie przy kasach w hipermarketach, przy okazji pakując ludziom zakupy i udając tłustą harcerke ;)
Zapomniałam już jak przyjemnie jest być samą w czterech ścianach raz na jakiś czas. Jak dobrze skupić się na sobie i nie brać pod uwagę tego co wypada, tego czego ktoś ode mnie oczekuje, nie myśleć o tym czy ktoś się obrazi czy nie, co pomyśli. Naprawdę – ten raz myśleć tylko o sobie i o tym co dla mnie najlepsze. I robić to co po prostu chcę. Wszystko dzisiaj robię chaotycznie. Refleksyjny, trochę smutny, ale bardzo dobry poniedziałek.
co do faceta to jak się już podejmie decyzję to potem jest o wiele łatwiej, odżyjesz, chyba kiepsko jest być ze sobą tylko z sentymentu...
Ty chociaz postanowilas jakas decyzje podjac co do swojego faceta. ja jakos ciagle sie waham.
trzymaj sie cieplutko!
Ty chociaz postanowilas jakas decyzje podjac co do swojego faceta. ja jakos ciagle sie waham.
trzymaj sie cieplutko!
Dodaj komentarz