Poranek fatalny :o)
Mialam się odchudzać...ech a już zjadam sobie drożdzówkę z czekoladę, mniam mniam :o). Mialam dzisiaj poranek fatalny. Wczoraj poszlam spac o godzinie 2 nad ranem. Rano: budze sie, slysze jakis cholerny buldożer...wrrrrrrr....dobra buldożer ucichl, patrze na zegarek 7:30, nawet czlowiekowi nie dadza sie wyspać. No wiec już mialam zasypiać, dzwoni komorka (nie moja ale to szczegól ;o) dzwonila trzy razy aż zostala odebrana. Ale dobra - grunt zachować spokój. Już już zasypiam kalendarz spada na lóżko. No cholera jasna gorzejbyć nie może - a jednak moglo. Podwijam nogę a na lóżku leżal jakiś maluteńki kawalątek szkla po którym oczywiście przejechalam piętą. Wystąpil krwotok żylny, ktory przed zatamowaniem poplamil mi krwia lożko...ale byla masakra ;o) No ale wtedy naprawdę już gorzej być nie moglo, więc moglo być już tylko lepiej - po zatamowaniu krwotoku - zasnęlam :o)
Dodaj komentarz