I want it back...
Nie wiem jak zaczac. Jestem taka zła, taka zła.. taka bezsilna wobec tej złości. Z powodu tej wlasnie bezsilnosci jest miz le i nic tylko beczalabym caly bozy dzien. Jedyne słowa ktore przychodza mi na mysl nie nadaja sie do napisania, bo przeciez mialam ograniczac uzywanie niecenzuralnych slow. No nic. Musze stwierdzic ze slowem dnia zostaje "kurwa!". Pojawia sie w myslach i slowach mniej wiecej 30 razy na minute. Jutro konkurs z chemii mam w cholere nauki a nie moge, no po prostu nie moge sie za cholere skoncentrowac. I tak naprawde to nie wiem o co chodzi. To ze po prostu co tu duzo mowic mam popieprzone w glowie czy moze to ze:
dlugo oczekiwane "fajne" buty okazały sie sobowtorem butow mojej babci. Naprawde na nie czekalam, bo jak sie k* mac ma numer buta 43 i w Polsce za cholere nie znajdziesz damskich butow w tym numerze to wiadomosc ze niedlugo nie bedziesz musiala chodzic w dwuletnich oblesnych buciorah jest nap[rawde mila, ale niestety kiedy widzisz te "fajne, ktore na pewno mi sie spodobaja" buty to cie do jasnej cholery krew zalewa. Nie, ja nie jestem wymagajaca, ani nie jestem rozpieszczona. Ale ja juz k* nie moge patrzec na swoje obrzydliwe stopy, ktore wiekszosc osob nazywa po prostu kajakami. Az sie poryczalam [znowu znowu znowu znowu]. I nie. Nie potrafie siebie zaakceptowac. Znowu prylezie dzis tu ten p* idiota, ktorego mam ochote zabic. Zeszlam do pralni pelnej cholernych pajakow zeby zrobic pranie, powkladalam ciuchy do pralki i sie k* okazalo ze nie ma proszku do prania.To wszystko mnie po prostu przerasta. I juz nie mam sily dalej tego ciagnac.
Dodaj komentarz