Sama nie wiem czego chce, taka prawda. Nie bede dluzej komentowac wydarzen ostatnich dni, bo po prostu nie ma to wiekszego sensu. Stalo sie co sie stalo, nie odstanie sie przeciez. Wczoraj faktycznie chcialam przyjazni. Dzis chyba mysle juz nieco inaczej. Chyba...bo dalej cos istnieje. Problem polega na tym ze nie wiem co. Zreszta to niewazne. Moja stokrotka w szklance prawie zwiedla, trzeba ja wymienic. Bo przeciez zawsze trzeba miec przed oczami cos pieknego... :) Spowrotem zaczynam sie usmiechac. Nie oznacza to ze ze wszystkim sie juz tak do konca pogodzilam. Po prostu zrozumialam pewne sprawy, doszlam do wniosku, ze nie warto tracic zycia na chwile pelne smutku i lez. Tymbardziej z tak 'błahego powodu'. Łatwo mowic, trudniej wykonac... ale jakos sobie z tym poradzimy. Jak zwykle zeszta. Nie pierwszy i nie ostatni raz.