• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

a tak o. o wszystkim choc bardziej o niczym.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2012
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Czerwiec 2007
  • Marzec 2007
  • Kwiecień 2006
  • Luty 2006
  • Grudzień 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003

Archiwum styczeń 2011


La Persistencia De La Memoria

Kiedys, dobrych pare lat temu, wygadalam się znajomemu, ze mam bloga. Odnalazl go niestety po nr gg, który kiedys podalam. Zdenerwowalo mnie to bardzo, nie lubie gdy ktos tak bezczelnie  wkracza w moja prywatność, no ale moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina – trzeba było siedziec cicho. Zastanawiam się caly czas czy czasem tu zaglada, nie mamy już praktycznie kontaktu, bloga pare lat nie prowadzilam.. no ale. Troche mnie to hamuje przed pisaniem o rzeczach waznych i ważniejszych, szczególnie tych, które nie dotycza bezpośrednio mnie, a siedza mi w glowie i chciałabym je stamtąd wyrzucic.

W okresie kiedy nie prowadzilam tego bloga, przez dosc dlugi czas mialam fotobloga. Fotografowac lubie bardzo, szału nie ma, żadna ze mnie artystka w tej dziedzinie.  Po prostu przyjemnie mieć  codziennosc udokumentowana nie tylko na pismie. Jakos tak tęsknie troche za tym, wiec czasem zarzuce tu tez cos, a co i czemu nie.

Z P. jako tako, mogę powiedziec, ze lepiej. Odzywa sie codziennie,  zaczal się interesowac  tym co u mnie. Czuje się dobrze.  Ale nie ma już tych fajerwerkow kiedy widze, ze dzwoni. Kiedy budzi mnie jego telefon czasem po prostu wyciszam i ide spac dalej. Taka ze mnie egoistka się zrobila. Zmeczona egoistka. Już nie jest najważniejszy, już nie jestem w stanie zrobic wszystkiego. A bylam. I to jaaaaak..

Uporczywość Pamięci Daliego. To taki obraz mój i P. W 2008, kiedy byliśmy w NY na wakacjach, powędrowaliśmy sobie do muzeum sztuki nowoczesnej. Tam gdzie znajduje się oryginal. Wspominalam mu, ze to mój ulubiony obraz. Akurat wtedy była jakas wystawa twórczości Daliego i w pewnym momencie P. zostawil mnie i gdzies sobie polazł.   Po dłuższym czasie, gdy już w glowie zwyzywałam go na wszystkie możliwe sposoby, wrócił z jakims pakunkiem. Kupil mi plakat :) To był ogolnie chyba nasz najlepszy czas razem, a plakat posłużył mi do namalowania pol roku pozniej tego obrazu. Takie katharsis niby, kiedy mnie zostawil. Wtedy pamiec była rzeczywiscie uporczywa. Siedzialam nad tym w sumie jakies 48h. Nie pomoglo na smutek i zal, ale przynajmniej ladny obraz powstal ;) Wisi teraz w naszym tzw. salonie. A pamiec nadal jest uporczywa, chyba tak po prostu musi byc.

23 stycznia 2011   Komentarze (9)

Tak oczywiście, wybrałem milczeć, inaczej...

Ciag maloprawdopodobnych zdarzen, z ktorych pozostaje sie juz tylko smiac - tak bym skomentowala moj zywot marny.
Kolejny raz doszlam do takiego wniosku wracajac na Sylwestra po swietach. Najpierw w 1 dzien Swiat zamknieto lotnisko w Dublinie gdzie mialam miec przesiadke, nastepnie je otworzono, ale niestety NY padl ofiara zamieci snieznej i znow zamknieto wszystkie lotniska. Nie tracilam nadzieji. Modlitwy zostały wysłuchane i 29.12 o godz 17 wsiadłam w upragniony samolot. Niestety wystartowal z 1,5godzinnym opoznieniem...przez co spoznilam sie na lot z Dublina do Krakowa :D To akurat wyszlo na plus, bo przez 24h spedzone w Irlandii zasmakowalam najlepszego piwa jakiego do tej pory dane mi bylo skosztowac mianowicie Guinessa, a takze poznalam niesamowicie pozytywna osobe z która od razu sie zakumplowalam no i rzecz jasna pilam ow napoj wyskokowy. Poniewaz jak sie okazalo ani 30.12 ani 31.12 nie bylo juz miejsca na lot do Krk, otrzymalam [na szczescie] bilet na lot 31.12 do Warszawy. Przez internet zakupilam po wstepnej kalkulacji czasu i funduszy kolejny bilet na lot krajowy linii krajowych z warszawy, ktory w 30 min mial zabrac mnie juz tylko 50km od miejsca mojego urodzenia i wychowania, w ktorym to, urzadzalam impreze dla 18 osob. I wszystko poszloby zgodnie z planem, gdyby nie kolejny opozniony start samolotu... :) i kolejne spoznienie o jakies 10 min na lot :) tak wiec nie pozostalo nic innego jak kolejnych 6h podrozy busem  a nastepnie 1h samochodem i do celu dotargalam sie o godz 19:50 :) o 20:30 zaczela sie impreza i bylo calkiem niezle, jak na prawie 48h brak snu, pospiech i stres zarowno moj jak i moich gosci, ze cos nie pyknie. Mimo wszystko.. pozytywnie, dzielnie znioslam wszystko z usmiechem na ryjku. Pewnie od tego piwa.

Dzis z kolei wracajac z zajec okolo poludnia, zmeczona i niewyspana po 4h snu, zostalam zatrzymana przez policje. Tak ciekawie, nietypowo, bo po prostu staneli kolo mnie na czerwonym, wlaczyli niebieskiego koguta, wyjacego wyjca i machali tym czerwonym lizakiem. Mam w sobie cos takiego, ze czuje strach przed policja ;) nie wiem czy spowodowany swiadomoscia, ze w kazdej chwili moze wystapic jakis maloprawdopoodny ciag zdarzen tym razem z ich udzialem i np. aresztuja mnie, czy tez moze wewnetrznym buntem ku wszelkim organom majacym prawo ograniczyc moja wolnosc i swobode :D w kazdym razie, mimo, ze jechalam nienagannie (podkreslam!) mało sie ze stresu nie posikalam. Malo brakowalo. W kazdym razie - po zjechaniu na najblizszy parking, bez zadnych ceregieli podano mi ustnik i pierwszy raz w zyciu dmuchnelam w alkomat. Po moim skromnym i grzecznym zapytaniu czy to rutynowa kontrola czy popelnilam jakies wykroczenie uslyszalam "myslelismy ze pani nam to powie". Nie owijajac w bawelne - nastepne 15 minut, panowie spedzili na wmawianiu mi, ze nie mialam zapietych pasow, a ja na przysieganiu panom [kapitan bomba ma celne okreslenie na takich panow], ze byly zapiete, tylko widocznie nie widzieli. Ale czym jest zdanie jednego, marnego, uczciwego obywatela przeciwko dwom kretynom. koniec koncow - wybronilam sie i nie wlepili mi mandatu, ale w tym momencie troche zaluje, bo sprzedalam dume i honor za 100zl. Wygrala sprawiedliwosc, ale duzym kosztem. Ale chuj. Niech maja. Znowu cisnienie mi sie podnioslo jak sobie o tym pomyslalam.
 
Noworocznym postanowieniem bylo ulepszenie samoorganizacji. A wlasciwie odkrycie jej w sobie [wierze, ze na pewno gdzies we mnie siedzi..]. Sklonilo mnie do tego m.in zaplacenie rachunku za grudniowy gaz. Niestety za ten z 2009 a nie 2010 ;) i kilka innych spraw o ktorych wstyd sie rozpisywac.
 
P. byl dzis u lekarza, dostal od razu po wyjsciu z gabinetu silne leki. Kobieta powiedziala, ze gdyby mu do glowy przylozyla zarowke, przez to co sie w srodku dzieje, pewnie by zaswiecila. Najwazniejsze - pomoglo. Jest ulga, nareszcie spokoj. Nie wiem jak to zmieni relacje miedzy nami. Przez opoznienie samolotu widzielismy sie 1 dzien. Po dwoch miesiacach niewidzenia i tzw. kryzysu. Teraz musi minac kolejny miesiac zanim znowu sie spotkamy. Rozmawialismy wczoraj o rozstaniu. Stanelo na tym, ze tego nie chcemy. Ale sensu nie widac w tym zadnego.  
11 stycznia 2011   Komentarze (3)
Gwiazdka_z_nieba | Blogi