Jutro rano jadę znowu na Okęcie tym razem już po mamę, wreszcie będzie spokój. Mam tylko nadzieje, że nie zwali się od razu na wakacje rodzinka z bielska (dzieci-demolki zrywają ze ścian tapetę, malują po krzesłach korektorami, odbijają odciski rąk na ścianach, psują komputery itp. itd. ). Cieszę się również dlatego, że nie będę musiała mieszkać pod jednym dachem z Marleną...coraz częściej się zastanawiam co się stało z nami? Tzn. z tą naszą przyjaźnią jeśli tak można było kiedykolwiek to nazwać. Teraz już tego nie ma, jest tylko czysta złośliwość, denerwowanie się nawzajem, ironie, cynizm....tylko to zostało. Boje się myśleć że coś jest nie tak z nią, bo przecież może być całkiem odwrotnie... co się stało z moja dobrą koleżanka, która kiedyś była normalną dziewczyną, można było z nią o wszystkim pogadać była po prostu taka do jakiej się przyzwyczaiłam. Teraz „troszkę” się zmieniła – słucha Mansona, gada na gg z kolesiem który kolekcjonuje noże i udaje terrorystę, maluje paznokcie na czarno... kiedyś taka nie była L Cały czas kiedy cos mówię przygaduje coś w stylu „mądrze...” albo mruczy cos pod nosem komentując moją wypowiedź a kiedy spytam co mówi odpowiada „NIC”. Udaje że kocha horrory, kretyńskie programy o morderstwach, kiedy ja nie chce ich oglądać, ironicznie się ze nie śmieje i myśli, że się boję. Nie to nie o to chodzi. Obrzydza mnie patrzenie jak twarze ludzi są rozrywane za pomocą haczyków wędkarskich, wszędzie krew, niby „duchy” i... po prostu nie chce oglądać takich rzeczy... Wszystko się zmieniło. Ale o tym już pisałam chyba w poprzedniej notce, wiec szkoda czasu, żeby to powtarzać. W sumie to tylko chciałam powiedzieć, że mam dobrą intuicję, bo... parę rzeczy o których myślałam się dzisiaj wydarzyło, ale...wszystko związane jest z B. I wszystkie to tylko drobne epizody w moim życiu, które nie maja najmniejszego na nie wpływu...