No coz...zycie jest piekne :D
Co za dzień :D Dla zainteresowanych - konkursiki poszly niezle - z plskiego zabrakło mi 1 punkta do nastepnego etapu (co jest wielkiem sukcesem bo konkurs byl beznadziejny) i prawdopodobnie przeszlam dalej z chemii. Wg moich obliczen mam 92% :D No ale to bylo tak dla zainteresowanych.
A teraz opowiem wam pewna historie z morałem [glowna bohaterka to ja sama jak latwo sie domyslic :D]
Przyszlam dzis ze szkoly o godzinie 13:30 [wypuscili nas wczesniej :-))))] wiec mialam 2h czasu na nauke na spotkanie w kosciele. No i uczylam sie uczylam troche pospalam no i znowu sie uczylam. W pewnej chwili podrapalam sie w glowe i poczulam ogromny bol :D. Poszlam do lazienki patrze...a na czole wielkiiiii syf (ble.....). Mimo ze znajdowal sie gdzies z boku na gorze to i tak nie moglam sie pokazac z czyms takim :D No i chcialam go "troszke" przycisnac tak zeby nie byl juz taki okropny i mogzna bylo zwalic na komara :D No ale niestety....przycisnelam ciut za mocno.... i co sie stalo? Pojawil sie wielkiiiii siniak. No moze przesadzam taki wielki to on nie byl ale za to bardzo dobrze widoczny i w ogole. Probowalam go zamaskowac i nic! To po prostu moje szczescie. I poszlam. Powiedzialam ze uderzylam o futryne drzwi [to sie bardzo czesto zdarza:D]. Morelem jest oczywiscie stwoierdzenie, że nie wazne jak jest zawsze moze byc jeszcze gorzej :D Takze uszka do gory i cieszymy sie obecnym stanem rzeczy :D
P.S AHA! Zapomnialam :) ide na rozszerzone wydania Wladcy do multikina z magda, rezerwacja juz jest [pomijamy fakt ze stawiam bilety...] :D