Some other problems
Myslalam ze nigdy juz tego nie napisze. No bo twierdzilam ze jednak to nieprawda, ze to, ze tamto, ale nie..... taka jest prawda, mianowicie facet kurewska swinia!
No wiem wiem nie kazdy [to czemu znam samych takich???]
A teraz -pokrotce- przedstawie o co chodzi. A chodzi o U. [czyli jedna z tzw. grupy BF [best friends a jak!]. Wszystko zaczelo sie jakies 4 lata temu kiedy U. poznala pewnego chuja plci meskiej [a jak] nazwijmy go B. Mialo byc tak pieknie... oboje sie w sobie zakochali.... pewnie mozecie sobie ulozyc reszte historii... ale jestescie w bledzie, bo ciazace nad nami [BF] fatum [podobne do tego ciazacego nad starozytnym rodem Labdakidow] mowi 'nie zaznasz szczescia w sferze uczuc chocbys nie wiem jak sie staral /-a' no i tak bylo ze zakochani krazyli wokol siebie niczym ziemia wokol slonca ale razem nie byli. Za ok. 2 lata wszystko przygaslo na rok [czego oczy nie widza tego sercu nie zal] by odrodzic sie na nowo w tym roku. A przynajmniej tak sie moglo wydawac, bo cos - delikatnie mowiac - nawalilo. A dokladnie chodzi o to ze B. dzialal na dwa fronty i teraz jest z kolezanka grupy BF nazwijmy ja EM. Hmmmmm.... wam tez nasuwa sie pytanie 'To po chuj robil dziewczynie nadzieje?'. No w kazdym badz razie mi sie nasuwa! I teraz najlepsze - U. o niczym jeszcze nie wie. I teraz, co robic:
Poczekac az sama ich przypadkiem spotka na ulicy i rzuci sie pod pierwszego lepszego tira lub dostanie ataku serca Powiedziec jej, zapewniajac jednoczesnie natychmiastowa probe pocieszenia przez innych czlonkow grupy BF [bo przeciez mnie tam do cholery nie ma] INNE [czekam na propozycje o ile takowe sa]Bo mi jest jej po prostu szkoda. I wiem co by powiedziala: 'M. to nic naprawde, mi juz dawno nie zalezy, w ogole nie zalezalo, no cos ty, naprawde wszystko w porzadku, przeciez ja wiedzialam ze pewnie cos takiego bedzie....blablablabla.... no, to dzeki ze dzwonisz, buzki papapa' a potem w ryk. Wiem, bo tez to mialam. Nic sie nie uklada, teraz widze ze nie tylko mi...