Ogolny brak weny tworczej spowodowal zastój w prowadzeniu bloga.
Ciezki był ten październik pod wieloma wzgledami. Owładnęła mną obsesja odchudzania. Tydzien bylam na diecie ktora jednak spowodowala takie oslabienie ze juz nie moglam wejsc po schodach czy z trudem wstawalam rano z lozka. Wiec przestalam. No i teraz ciagle jestem gruba, obzeram sie i wystaje mi brzuch. "Powazne" problemy. Dziś stwierdzilam ze skoro przejmuje sie takimi rzeczami jak zjedzenie czekolady przed zasnieciem to juz naprawde cos jest nie tak. Niestety jednak narazie nie potrafie sobie z tym poradzic chociaz doskonale zdaje sobie sprawe z tego ze w 95% wszystko sobie wmawiam. Mam nadzieje ze zmadrzeje.
Dzis przyjechala siostra. I tu kolejny zyciowy paradoks - dlaczego bedac daleko, rozmawiajac tylko przez GG, SMS, sporadycznie przez telefon lub kiedy spotykamy sie i jestesmy same potrafimy byc dla siebie nie tyle siostrami co po prostu przyjaciolkami, ale keidy pojawia sie ktos dodatkowy wszystko znika i najchetniej bysmy sie pozabijały. Moze tak juz jest z rodzeństwem. Znowu mam nadzieje ze kiedys obie zmadrzejemy.
Kolejna frustrujaca sprawa - półmetek. Boze widzisz i nie grzmisz... jesczze 2,5 miesiaca temu smiałam sie z wlasnej glupoty i marzylam zeby wlasnie takie pierdoły jak półmetek staly sie moimi najwiekszymi problemami. Ha - jak rzadko kiedy marzenie sie spelnilo. Cholera taka prawda - nie mam z kim isc. Tzn. no nie jest tak ze zupelnie nie mam... ale bylabym wdzieczna losowi gdyby pozwolil mi isc z kims z kim naprawde bym chciala. Na dzien dzisiejszy ide z pewnym "znajomym" - niech juz bedzie po 7 stycznia....
O USA i rodzicach nawet nie chce mi sie pisac, zreszta niewiele mam do opowiedzenia na ten temat.
Szkoła? Jako tako. Nie jest zle, rewelacyjnie tez nie ale coz...
A co do innych spraw... jestem zmeczona i zrezygnowana. Kazda potwora znajdzie swego amatora? Chyba wystawie sie w cyrku.