Sunday bloody sunday... :)
Wbrew znaczeniu tytulu niedziela bardzo udana, nadal tylko powracam myslami do U2 echhhhhh... no ale ale - wczoraj przyjechala Magda z Grzeskiem, wiec dzis wyruszylismy na przecieranie starych [dla nich:] szlakow i pojechalismy na Time Square. Pojechalismy poznym popoludniem kiedy bylo jasno, ale nim dojechalismy i pochodzilismy troche po Manhattanie, Rockefeller [? ;)] Center, wypilismy kawke no i poszlismy na Time Square... cos niesamowitego. No po prostu widok tak niesamowity, ze az zapiera dech :) Najlepsze jest ot ze znasz to miejsce bo widzialas na setkach filmow, ale tak w rzeczywistosci to..... ochhhh :) jak bede miala zdjecia to kiedys je tu wlepie. Naprawde trzeba to zobaczyc. Kiedy tak przechodzilismy tamtedy [przebijalismy sie przez tlumy wlasciwie] patrzlam na te wielkie rekalmy i to byl jeden z takich momentow ktrorych sie nie zapomina :) Naprawde... jestem pod przeogromnym wrazeniem.