Właśnie wróciłam z koncertu było zaczadziscie jednym słowem :))) Jestem taka zmęczona ze szok, stałam z dziewczynami pod sceną cały czas później łaziłam sobie po tym całym placu. a teraz najlepsze podrywało mnie 4 gości z czego trzej byli pijani (i wszystko jasne! :))) Jeden chciał mnie przedstawić swojemu koledze ale rzecz jasna sobie poszłam :)) Ale ogólnie rzecz biorąc to były takie jaja ze szok. Najlepsze było jak wracałyśmy, musiałam iść z 300 metrów sama normalnie ciemno i w ogóle przez jakieś bagna, ale wszystko skończyło się dobrze. Było spoko.
A teraz najlepsze co chwile widziałam Bartka, i do cholery nie wiem czy on to robił specjalnie czy nie, ale cały czas pył albo metr przede mną albo za mna dopiero później gdzies sie zmył. Już mnie to zaczyna wkurzać. Ale i tak go kocham, bo...bo po prostu. Dobra, zaczynam gadac nie od rzeczy...jestem taka zmęczona, normalnie zaraz ide kimac :))) papapa A WŁASNIE SOBIE PRZYPOMNIAŁAM:
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA DZIECKA :)))
Właśnie sie tak zaczęłam zastanaiać: jak to wszystko się ułoży... z Bartkiem...pewnie kiedy mina już te 3 tygodnie nigdy go już nie zobaczeale masakra...przeciez zobacze, ale...ale kiedy? Na jakiejs jednej głupiej wycieczce z US? Ja tak nie chcę...bo go kocham...ide spać. Jeszcze tylko zmyje z siebie cały ten make-up hahaha...zartuję....dobranoc...miłych snów...do cholery...podłamałam się...dlaczego? Bo do konca zycia pewnie będę sama...ide o zakład ze moim przeznaczeniem był jakiś Afganistańczyk zabity brzez Busha...do cholery co za zycie......