Jakiś gorszy okres znowu mi się przytrafił.
1 maja na urodzinach kolegi spotkałam się z P. Chyba nie warto opisywać spotkania i jego konsekwencji. Myślałam, że mimo wszystko bede zawsze miec w nim przyjaciela. Ze mimo wszystko dla mnie zawsze bedzie tym dobrym facetem o którym zawsze będę wyrażać się w samych ciepłych słowach. Ze nie da sie z dnia na dzien, z tygodnia na tydzien przeskoczyc ze statusu najblizszej osoby na obcego 'intruza'. Może faktycznie jeszcze za wczesnie, może urazona duma mu nie pozwala. Zachował się jak ostatnia świnia. Cham i prostak. Ciepłych słów na razie nie będzie. Choc mam nadzieje, ze kiedys to sie zmieni, moze potrzeba czasu. Ja tez w koncu kiedys potrzebowałam.
Na uczelni gorzej niz kiedykolwiek. Wypalilam sie juz po prostu. O ile kiedys w sytuacjach kryzysowych potrafilam zebrac sie do kupy i zmobilizowac to teraz na wszystko kładę... nie mam siły.
Zasypiam wymyślając sobie wszelkie mozliwe dobre scenariusze na kilka nastepnych miesiecy. Zaczynam nawet miec wiare w to, że moze chociaz w najmniejszym ułamku sie urzeczywistnia. Jesli nie te to inne. Kiedys, w końcu. Predzej czy pozniej. Łatwiej żyć będąc optymistką. A to cecha, która dawno temu jakos utraciłam. A moze stłamsiła ją codzienność i to co ze sobą przynosiła. Planuje powoli pracowite wakacje. Chyba pierwszy raz od 5 lat zdecyduje sie wyjechac do rodziny na dlużej niz miesiąc. Ale tym razem zrobie wszystko, zeby nie spedzic tego czasu tak bezproduktywnie jak to robilam do tej pory. Moze jakies kursy jezykowe, moze dorwe byle jaka prace, albo chociaz bezplatna pratyke, zeby chociaz zorientowac sie jak to tam wyglada. Cokolwiek byle skonczyc z siedzeniem na dupie. Musze wreszcie wziasc się w garść i przeć do przodu.
btw - ciągle zapominam napisac, Kumciu jeśli mogę Cię prosić podaj mi hasło do swojego bloga :) nie wiem jak inaczej sie z Toba skontaktowac, wiec jesli to przeczytasz i pozytywnie rozpatrzysz prosbe napisz mi na
maila ;))