cele i plany - spalone i realne.
Rodzina przede wszystkim, tak wiem o tym. Ale co zrobie ze szkoda mi tego wszystkiego co zostawie... koncert U2 na ktory tyle czekalam, pielgrzymka mialy byc niezle jaja w ogole cale wakacje z ludzmi ktorzy od prawie 2 lat sprawiaja ze nadal jestem zdrowa, calkiem racjonalnie myslaca osoba. Imprezy i... i ogolne spedzanie z nimi czasu... wspolne romowy, wyglupy... przyjade i co? I nic mi juz nie zostanie. Przeciez mialam tyle planow tyle marzen, ktorych czesc spelnilaby sie wlasnie na tych wakacjach gdybym tylko zostala. Nie chce byc egoistka. To jest po prostu konflikt wartosci niezdolnych do wspolistnienia. Gdybym nie dostala to jestem pewna ze zalowalabym jeszcze bardziej. Bylby placz, histeria nie tylko z mojej strony. A teraz kiedy wiem ze tam pojade, wiem ze zobacze Dawida, rodzicow odczuwam taki spokoj, bo naprawde kawal czasu minal. Nadejda piekne dni, kiedys, w koncu. Zostal mi tylko miesiac i musze go jak najlepiej wykorzystac.